- Expecto Patronum! - w stronę dementorów z różdżki Harry'ego wyskoczył srebrny jeleń, który sprawił, że dementorzy wycofali się z domu. W salonie została tylko grupa śmierciożerców. TYLKO, albo raczej AŻ. Dementorzy w tym momencie byli najmniejszym zmartwieniem, gorzej z tymi ubranymi w czarne szaty i maski na twarzach poplecznikami Voldemorta. Stali wszyscy z różdżkami w gotowości. Harry i Annabeth również wyjęli swoje, by w każdej chwili mogli się obronić. Ann gdy ich zobaczyła wpadła w jakiś amok. Była w takiej furii, że dosłownie rzuciła się na najbliżej stojącą kobietę w masce, którą, jak się później okazało, była Bellatrix. Annabeth złapała ją za szatę i zaczęła szarpać, krzycząc coś bez ładu i składu, by oddali jej Riley. Wściekła Lestrange odepchnęła Ann, która wylądowała na podłodze.
- Ty smarkulo! Ja cię nauczę kultury! Nie będziesz gówniaro mnie dotykać! Crucio!
Wszystko działo się tak szybko, że zanim Harry zdążył podbiec do Ann, dziewczyna już wiła się z bólu na podłodze. Brunet nie mógł patrzeć, jak jego nowa przyjaciółka cierpi, jak patrzy pustym, zamglonym wzrokiem gdzieś w przestrzeń i krzyczy z bólu.
- Zostaw ją, słyszysz?! Daj jej spokój! Wiem, czego chcecie! Pójdę razem z wami, ale najpierw oddajcie Riley i zapomnijcie o Ann!
Bellatrix zaśmiała się szyderczo. Nie cofnęła zaklęcia, z rozkoszą patrzyła na cierpiącą dziewczynę.
- Chyba sobie kpisz, Potter. Mam ją zostawić? Co by to była za frajda? Najpierw się pobawimy, a później zostawimy dziewuchy w spokoju, a ty pójdziesz z nami.
- Expelliarmus! - Harry w złości rzucił to zaklęcie na Lestrange, wytrącając jej z ręki różdżkę, która poszybowała przez pokój i wylądowała kilka metrów od właścicielki. Dzięki temu przerwał działanie Cruciatusa. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, chłopak wyczarował tarczę chroniącą jego i jej towarzyszkę, która już teraz powoli dochodziła do siebie po torturującym zaklęciu.
- Potter! - wrzasnęła wściekła Bellatrix, ale zanim zdążyła coś jeszcze powiedzieć pod jego adresem, uciszył ją jeden z mężczyzn. Lucjusz.
- Bello.. opanuj emocje, Potter'owi nic się nie może stać. - Malfoy złapał kobietę za nadgarstek. - Pamiętasz, co powiedział Czarny Pan?
- Wszystko dokładnie pamiętam. - syknęłą i wyszarpnęła rękę z uścisku Lucjusza.
- G-gdzie macie Riley..? Oddajcie mi ją... - wymamrotała Annabeth słabym głosem, podnosząc się z podłogi. Zaraz po tym zachwiała się, straciła równowagę i upadła. Usiadła na podłodze i spojrzała zrozpaczonym wzrokiem na śmierciożerców. Usłyszała ich śmiech, a zaraz potem głos Malfoy'a:
- Twoja przyjaciółka jest.. tutaj. - machnął różdżką, po czym w powietrzu ukazała się lewitująca przez czary śmierciożerców Riley. Była związana... i nieprzytomna. Annabeth, widząc przyjaciółkę w takim stanie, wydała z siebie bezradny jęk rozpaczy.
- Puśćcie ją... proszę... - wyszeptała, ale ludzie w maskach ją zignorowali.
- Potter! Do nas. - odezwał się Malfoy. Brunet wstał i podszedł bliżej nich.
- Harry, nie! - po policzkach Annabeth poleciały łzy. Lucjusz machnął różdżką i bezwładne ciało Riley opadło na podłogę obok Ann. Dziewczyna ujęła w ramiona nieprzytomną przyjaciółkę i zaczęła się do niej tulić i płakać. Sprawdziła tętno. Riley na szczęście żyła. Ale bya nieprzytomna i Annabeth nie wiedziała, co ma robić. Na dodatek Harry postanowił oddać się śmierciożercom dobrowolnie, bez walki. Nie miała pojęcia, jak uratować całą ich trójkę.
Ale za to Harry wiedział, co robić. Szybko dobiegł do Ann i Riley.
- Annabeth, podnoś się! - wykrzyknął, po czym ponownie wyczarował tarczę między nimi a śmierciożercami. Kiedy Ann się podniosła, dźwigając nieprzytomną przyjaciółkę, złapał ją za rękę i przeteleportował ich z pozoru do całkiem bezpiecznego miejsca.
Kiedy znaleźli się w małej, zabitej deskami chatce, Harry wziął w ramiona Riley i położył ją na małym łóżku w kącie pomieszczenia. Nie było tu zbyt przyjemnie, nio ale cóż... Lepsza zabita dechami, śmierdząca grzybem i wilgocią chatka niż przytulny dom Ann z bandą śmierciożerców w środku. Przykrył Riley jakimś kocem i zerknął na Annabeth. Ta siedziała w fotelu, z podkulonymi nogami i opierała głowę o kolana. Była cała zapłakana. Podszedł do niej i przytulił ją. Zaczął ją uspokajać. Nie wie, po jakim czasie Ann w końcu przestała płakać. Oboje byli zmęczeni, a jedyne łóżko w chacie zajmowała Riley. Annabeth zasnęła w fotelu, więc brunet okrył ją kocem, a sam rozsiadł się w drugim fotelu i również niedługo zasnął.
Po jakimś czasie obudził go czyjś szloch. Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności zobaczył, że to mała, drobna postać Annabeth kuli się w drugim fotelu. I płacze. Nie wiedział, jak długo już tak szlocha, ale wiedział jedno. Że musi wstać, przytulić ją i pocieszyć.
Uh, błagam.. zmień tło i czcionkę. Aż oczy bolą, kiedy się czyta tekst...
OdpowiedzUsuńJak zmienisz napisz - chętnie przeczytam.. nie chce oślepnąć teraz, więc wiesz... ;3
Dziękuję serdecznie za radę :) Tło mi się podoba, więc zostaje, ale wyłączyłąm przezroczystość, wiec myślę, że już jest czytelnie :) pozdrawiam i zachęcam do czytania ;)
UsuńJesteś super!!!!!
OdpowiedzUsuńGinny :*
Ciekawy, jednak pełen zaprzeczeń.
OdpowiedzUsuńPotter będzie w końcu z Ginny czy An?