czwartek, 11 grudnia 2014

Prolog

   Szła chwiejnym krokiem ulicą Londynu.  W głowie miała kopletną pustkę. Miejski hałas dobiegał do niej  jakby z oddali, a samochody migały przed oczami. Nie wiedziała gdzie jest, kim jest i co tu robi. Szła zdezorientowana, nie wiedząc dokąd zmierza, panicznie rozglądając się wokół. Czuła strach.

  
Nagle boleśnie odczuła zderzenie z kimś. Upadła, uderzając z impetem o chodnik.


- Przepraszam panią bardzo... Nic pani nie jest? - usłyszała nad sobą męski głos. Spojrzała w górę. Ujrzała bruneta o zielonych oczach i okularami na nosie. Wyciągał w jej stronę rękę, aby pomóc jej wstać. Chwyciła jego dłoń i podniosła się.


- N-nie... Wszystko w porządku. - wymamrotała.


- Na pewno? - brunet lekko się uśmiechnął.


- Tak, dziękuję. - zerknęła na niego. Przyglądał jej się uważnie. W końcu nic dziwnego. Wyglądała na wystraszoną i zdezorientowaną, jej włosy były w lekkim nieładzie, a w oczach widać było panikę.


- Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła.


- Czy mógłbyś mi pomóc? - zapytała z nadzieją w głosie.


- Jasne, o co chodzi? - odpowiedział z lekkim uśmiechem, by dodać jej otuchy, by wiedziała, że nie ma się czego bać i może liczyć na pomoc z jego strony.


   Nic nie odpowiedziała. Spojrzała na niego. Zdenerwowana przygryzła wargę. No bo co miała mu powiedzieć? Że nie wie, co to za miejsce? Co ona tu robi i jak się tu znalazła? Że w głowie ma kompletną pustkę, nie wie, kim jest?


- Coś nie tak? - brunet lekko się zaniepokoił. Dziewczyna zacisnęła usta, patrząc na niego ze łzami w oczach.


- Możesz powiedzieć, co się stało?


- Ja.. Nie pamiętam. - powiedziała cicho.


- Jak to  nie pamiętasz? - wypalił zdziwiony.


- Normalnie. Nie pamiętam. Nie wiem. - dziewczyna wyglądała na załamaną.


- Wogóle nic nie pamiętasz?


- Nic a nic. - pokręciła głową, a po jej policzku spłynęła łza.


   Chłopak zaczął grzebać w kieszeni. Po chwili wyjął stamtąd małą srebrną fiolkę.


- Co to jest?


- To pomoże ci odzyskać pamięć. - zbliżył się do niej, a ona cofnęła się kilka kroków.


- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. - powiedział, nadal się do niej zbliżając i jednocześnie otwierając fiolkę, z którejna zewnątrz wydostał się zabarwiony na rożowo obłok dymu. Chłopam machnął małym naczyniem w stronę nieznajomej, która zakaszlała, gdy dym dostał się jej do gardła. Gdy różowa chmura opadła, brunet zerknął na nią. Stała nieruchomo, patrząc pustym wzrokiem gdzieś w dal. Zapewne wracały jej wszystkie wspomnienia.


- Kim jesteś? - zapytała po chwili.


- A, tak, wybacz, że się nie przedstwiłem. Harry.. Harry Potter. - wyciągnął rękę w jej stronę.


- Annabeth Magritte. - uścisnęła delikatnie jego dłoń.


- Pamiętasz już wszystko? - chłopak uśmiechnął się lekko. Pokiwała głową.


- Dziękuję. - powiedziała z wdzięcznością.


- Żaden problem. Polecam się na przyszłość. - odpowiedział z uśmiechem. Annabeth rozejrzała się. Poznawała już to miejsce. Wiedziała, gdzie jest, kim jest i co tu robi. I wiedziała też, co się stało wcześniej.


- O mój Boże, Riley... - wyszeptała i rzuciła się biegiem w stronę jednej z ciemnych uliczek odchodzących od głównej drogi, na której się teraz znajdowali. Harry pobiegł za nią. Annabeth stanęła na środku zaułka i rozejrzała się.


- Riley... - powiedziała płaczliwie i opadła na kolana. Schowała twarz w dłoniach. Harry podszedł do niej i klęknął obok.


- Co się stało? Czemu płaczesz?


- Oni ją mają... Zabrali ją..


- Kto? Kogo? Annabeth, o czym ty mówisz?


- Jacyś faceci napadli na nas... Porwali Riley.. Muszę ją ratować. - wstała i ruszyła chwiejnie przed siebie.


- Czekaj! Pomogę ci.. - Harry dogonił ją.

- Co..? Nie. - przystnęła i spojrzała na niego - Dam radę sama.. Naprawdę, dziękuję ci za odzyskanie pamięci...

- Csiii... - zatkał ręką jej usta, nasłuchując. Annabeth stała jak sparaliżowana, wodząc oczami po ciemnym zaułku, próbująccoś dostrzec. Nagle Harry szybkim ruchem wyjął z kieszeni różdżkę, odwracając się.


- Drętwota! Petrificus totalus! - unieruchomił dwóch mężczyzn z różdżkami.


- To oni! Oni wtedy byli...


- Musimy uciekać! Może ich być więcej...


   Annabeth złapała jego rękę i już po chwili w zaułku zostali tylko dwaj unieruchomieni mężczyźni..





2 komentarze:

  1. Super!!!!!!! Życzę weny!!! Kochana jesteś świetna!
    Ginny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Będę szczera w komentarzu, więc proszę się do mnie nie zrażać.
    No więc tak:
    Początek był ciekawy. Dalsza akcja, wydawała się ciut zagmatwana. Dodatkowo pomoc Pottera w unieruchomieniu osiłków. Wydaje mi się, że w takim wieku Harry nie był uczony takich zaklęć. No ale w końcu to twoje opowiadanie.
    M.Sowa

    OdpowiedzUsuń